piątek, 14 marca 2014

Dziesięć.

Miałam napisać dziś w nocy, ale uśpiły mnie myśli, pojawiające się w snach, które zapominam godzinę po przebudzeniu.
Nie zdałaś życia - ale nie możesz powtórzyć.
Paradoks paradoksem, goni paradoks... za paradoksem.
I przestaje brzmieć jak słowo.
Nagrzeszyłeś w życiu, nie?
Ja też.
Czemu nie grzeszyć dalej, skoro jest pewne, że stoi się jedną nogą w piekle?
Czym są grzechy, kiedy grzechem sprawiamy krzywdę tylko sobie?
Nie krzywdziłam innych umyślnie.
Żałuję, że krzywdziłam siebie.
W teorii mamy jeszcze szanse na niebo przy takim stanie rzeczy. Jest jednak tylko ten inny aspekt pokuty.
Nie wystarczy żałować, trzeba przestać grzeszyć.
Więc nic z mojego nieba, bo widzisz... nie potrafię przestać grzeszyć, mimo żalu, mimo ran i szpetnych blizn. Na duszy, na ciele.
Piekło zatem.
A potem okaże się, że nie ma życia po śmierci.

Someday, someday I know you're coming back down in the dirt with your blood on your hands.

piątek, 7 marca 2014

Dziewięć.

Czuję, że nie piszę, bo nie mam o czym, bo nic się nie zmienia. Albo może ja się zmieniłam. Nie wiem, może zaczynam dorastać. Może to za późno, bo niedługo skończę dziewiętnaście lat. Ale mówią, że lepiej późno niż wcale.
Może nie warto jednak słuchać, co mówią i iść za głosem serca.
Może nie mam już serca, albo może jest zamarznięte i nieczułe.
Czy faktycznie trzeba mi kogoś, kto rozpuścił by ten lód?
A ty? Czujesz, słyszysz, wiesz, że myślę? Nie umiem zapomnieć. Przeciesz wiesz.
Chciałabym poczuć bliskość i zrozumienie. Boję się jednak wyjawić swoje sekrety nawet tutaj. Boję się reakcji.
Znowu wezmą mnie za dziwaka. Jestem tym szczerze mówiąc zmęczona. Chciałabym być normalna. Chciałabym czuć się jak szczęśliwy człowiek. Czuć, że żyję, nie czuć się taka martwa i chłodna.

I am tired of being a freak...