sobota, 9 lipca 2016

Trzynaście.

And now I just sit in silence.

Przychodzi w pewnym momencie ten cholerny czas, kiedy znowu to robisz. Czujesz, że to źle, ale czujesz się lepiej. Czujesz też ból, który może cie nawet zabić, ale nadal to robisz. Bez skrupułów kontynuujesz. Wiesz, że rano możesz być martwy, ale to robisz. Żeby przez moment poczuć się lepiej. Inaczej. Jak normalni ludzie.

I have this thought so often I ought to replace the spot with what I once bought.

Dwanaście.

Nadszedł znowu ten moment, kiedy zrozumiałam, że nic nie jest ok, że dławię się własnym lękiem i nienawiścią, że boję się zasnąć, bo umrę, ale z drugiej strony niczego innego nie pragnę, bo życie jest tak straszną udręką. Całą dobę czuję bicie swojego serca, czuję ból, czuję, że nie dam rady, boję się wszystkiego. czuję się jak ścierwo, jeśli w moich żyłach nie płynie alkohol. Wtedy chociaż zasypiam bez strachu. Rozmawiam, śpiewam, piszę. Robię wszystko  to, co normalni ludzie robią na trzeźwo, a ja nie potrafię.

please, help me, love me...